Składki emerytalne dzielone na pół
Chociaż obecnie w społeczeństwie utrwala się nowoczesny model rodziny, są jednak związki, w których kobieta rezygnuje z pracy, by zająć się dziećmi. Tym samym odbiera sobie prawo do wyższej emerytury, a pracuje więcej niż niejeden na etacie.
Instytut Spraw Publicznych zauważa w tym niesprawiedliwość. Występuje więc z wnioskiem, by zmienić ustawę emerytalną. Proponuje, by składka emerytalna odprowadzana przez pracodawcę męża zasilała nie tylko jego konto w ZUS i w OFE, ale także jej część była wpłacana na konta żony opiekującej się wspólnymi dziećmi. Składka miałaby być dzielona równo na pół. Jeśli zatem każdego miesiąca składka męża wynosi 500 zł, na nowych zasadach na konta obojga małżonków trafiałoby po 250 zł.
Takie rozwiązanie wydaje się sensowne. Co ważne rozważa je nawet minister pracy. Wspólnota małżeńska przecież zobowiązuje. Skoro dopuszczalne jest rozliczenie podatkowe razem z małżonkiem, dlaczego solidarność nie miałaby obowiązywać w kwestii emerytury. Współdzielone składki byłby gwarantem emerytury dla kobiety, która dba o domowe ognisko na pełen etat. W przypadku późniejszego rozwodu nie zostałaby z niczym. Brak umowy o pracę to nie jedyna sytuacja, w której mąż wspierałby emeryturę żony. Działoby się tak także wówczas, gdy składki przysługujące żonie byłyby niższe od tych, które odprowadza mąż. Przy składkach w wysokości np. 400 zł żony i 600 zł męża, oboje zasilaliby swoje konta emerytalne sumą 500 zł. Taka prawidłowość obowiązywałaby również w odwrotnej sytuacji, kiedy to żona zarabiałaby więcej.
Pomysł jest na tyle dobry, że nie został skreślony już na starcie. Oczywistym jest fakt, że ryzyko niższych emerytur bardziej dotyczy kobiet niż mężczyzn. Kobiety podlegają okresowi bezskładkowemu podczas urlopu wychowawczego.