Bezrobocie przestało spadać
Z informacji opublikowanych przez resort pracy wynika, iż w lipcu br. stopa bezrobocia rejestrowanego wyniosła 4,9 proc., czyli tyle samo co w czerwcu. Taki poziom jest najniższy od 32 lat, jednak zdaniem ekspertów brak spadku w odniesieniu do miesiąca poprzedzającego może oznaczać punkt zwrotny na rynku.
Czy liczba Polaków bez stałej pracy nadal będzie maleć?
Cztery ostatnie miesiące charakteryzowały się systematycznym spadkiem stopy bezrobocia, ale lipcowe wyniki były na tym samym poziomie co w czerwcu. Taki obrót sytuacji nie jest normą, ponieważ w okresie wakacyjnym, z uwagi na prace sezonowe ilość osób bez zatrudnienia od 2009 roku zawsze się obniżała. W 2020 roku odnotowano spadek z 5,9 (czerwiec) do 5,8 proc. (lipiec), w 2019 roku odpowiednio z 5,3 do 5,2 proc., a we wcześniejszym 2015 roku z 10,3 do aż 9,9 proc. Wyjątkiem był 2020 r. naznaczony przez pandemię koronawirusa, ale nawet wówczas w okresie czerwiec – lipiec stopa bezrobocia nie wzrosła, a utrzymała się na tym samym poziomie.
W opinii ekonomistów największych banków, choć na tę chwilę statystyki oscylowały na bardzo dobrym pułapie, to można przewidywać ochłodzenie koniunktury, a w związku z tym zakończenie korzystnej sytuacji na rynku pracy. Według szacunków 2022 rok skończy się z wynikiem bezrobocia oscylującym przy 5 proc., ale raczej nie powinien przekroczyć 6 proc. głównie dzięki niezłemu wzrostowi PKB. Przyszły rok może się okazać dużo słabszym, co prawdopodobnie spowoduje, iż stopa bezrobocia powędruje w okolicę 6 proc. Eksperci podkreślają, że lipiec br. prezentuje się dość słabo, ale należy poczekać do 24 sierpnia na pełne dane publikowane przez Główny Urząd Statystyczny, które z pewnością odpowiedzą na wiele pytań. Dużą niewiadomą pozostaje, jak na ostatnie statystyki wpłynęli uchodźcy z Ukrainy, którzy początkowo rejestrowali się jako osoby bezrobotne, a następnie znajdowali zatrudnienie i znikali z zestawienia. To zjawisko może tłumaczyć dobre wyniki z czerwca.
Kogo może dotknąć potencjalny wzrost bezrobocia?
Z uwagi na spowolnienie gospodarcze może nastąpić regres na rynku pracy, jednak eksperci przestrzegają przed nadmiernym pesymizmem, bo póki co nie ma ku temu większych powodów. Warto jednak wspomnieć, że w obliczu europejskiego kryzysu energetycznego, w okresie jesieni i zimy sytuacja polskich pracowników także w pewnym stopniu się pogorszy. Recesję odczują m.in. producenci maszyn produkcyjnych, mebli, samochodów czy sprzętu gospodarstwa domowego. Zatrudnieni w tych sektorach mogą się bardziej martwić o swoją posadę niż np. pracujący przy produkcji żywności. Spowolnienie nie pozostanie obojętnie dla kwestii płac. Trudniej będzie uargumentować chęć otrzymania podwyżki, zwłaszcza większej, dwucyfrowej, która w początkowej fazie inflacji była łatwiejsza do wynegocjowania. W czasach, gdy kryzys jest długofalowy, a jego końca nie widać, również pracodawcy dysponują okrojonymi, firmowymi budżetami. W perspektywie następnych kwartałów uśredniony wzrost wynagrodzeń wróci zapewne do jednocyfrowej wartości.